Nie jestem filmowcem, krytykiem filmowym ani zapalonym kinomanem. Nie potrafię wymienić najlepszych filmów wszechczasów i więcej niż pięciu wybitnych reżyserów, których twórczość naprawdę poznałam. Nie znam życiorysów ulubionych aktorów i nie oglądam ulubionych filmów po dziesięć razy. Nie mam większego pojęcia o starym kinie, za to bez skrupułów stawiam na blockbustery. Nie jest mi głupio, gdy mówię, że nie oglądałam klasyków i że nie ogarniam czaru Allena, za to uwielbiam kiczowatość Tarantino. Nie lubię wypowiadać się na temat filmów, których nie widziałam i nie wstydzę się mówić źle o tych, które w opinii wybitnych krytyków i znawców są arcydziełami. Nienawidzę spoilerów i nie cierpię, gdy ktoś polecając mi film, opowiada go. Lubię oglądać filmy. Lubię się wzruszać, śmiać, przerażać, nie dowierzać. Lubię o filmach rozmawiać, i to bez umiaru. Mam duży apetyt na dobre kino.