Washington Wizards zakończyli serię pięciu porażek. Pokonali Brooklyn Nets 114:77, prowadząc od pierwszej do ostatniej akcji spotkania. Marcin Gortat zdobył 11 punktów i miał 8 zbiórek. – Szybko złapałem cztery faule i potem miałem już tylko... najlepsze miejsca w hali do oglądania spotkania – stwierdził polski środkowy. Nie da się ukryć, że od momentu, gdy nasz rodak zgarnął ponad pół miliona głosów w wyborach do Meczu Gwiazd ani razu nie zagrał jak na gwiazdę przystało...
– Powiedzieliśmy mu, żeby był bardziej agresywny w grze – mówił John Wall. – Będziemy mu podawać, ale nie powinien zachowywać się na boisku tak pasywnie. Sądzę, że Marcin za dużo myśli, za dużo kombinuje i nie jest sobą w starym stylu. Dlatego przekonywaliśmy go, żeby postawił na agresywność. Widzimy go, szukamy w naszych akcjach, bo wiemy, jak ważny jest dla drużyny. Nie zajdziemy tak daleko jak byśmy chcieli bez dobrze grającego Gortata – stwierdził lider Wizards. Te słowa w Polsce odczytano jako krytykę. Owszem, środkowy naszej reprezentacji w ostatnim czasie spisywał się poniżej oczekiwań, ale przekaz Walla nazwalibyśmy raczej „mocną mobilizacją”. Koledzy nie czepiają się Gortata, nie stracili wiary w niego, po prostu wiedzą, że Polaka stać na więcej niż pokazuje ostatnio...